Girl With One Eye.

10 stycznia 2010

Zadziwiające co się ostatnio z ludźmi dzieje. Ludzie wariują, bo zaczęły się poświąteczne wyprzedaże, Galerie i inne Centra Handlowe pełne są tłumnie biegających, niezaspokojonych konsumentów. Materializm rośnie w siłę. Coraz więcej kobiet patrzy za nowymi spodniami z metką Bershka czy Stradivarius. Każda odda ostatnie pieniądze, by dopaść niesamowitą torebkę z H&M, czy odlotowy sweterek w gwiazdki z Croop Town. (to akurat i mi się podoba, szczerze przyznaję). Coraz więcej mężczyzn przychodzi do tych siedlisk rozpusty namówionych, czy też zmuszonych do tego przez swoje żony, partnerki. Potem czeka ich nagroda, lub wręcz odwrotnie. Mężczyźni przychodzący na wyprzedaże mogę zaliczyć do trzech kategorii: do takich, którzy by przyszli i tak, by coś upolować sobie nowego, gdyż już od pięciu lat chodzą w tej samej kurtce, która się już po przedzierała na łokciach, czy już za małe mają spodnie w nogawkach czy w pasie, bo ostatnio się im utyło/urosło; do takich, których zmuszają kobiety, z którymi akurat są związani i jak tragarze za nimi z miną męczennika człapią przeciągle żałując swojego losu i pomstując na Ewę, pierwszą kobietę; do takich, którzy sami proponują, że kupią coś swojej ukochanej i, jeśli ta ma czas/ochotę pojadą któregoś dnia i coś zakupią, oni są najszczęśliwsi, jedno drugiego nie zmusza, nie manipuluje nim itp. Tłok niesamowity tych przeciążonych miejsc ludźmi przyprawia o zawrót głowy. Nic nie da klimatyzacja, nie wymiecie tych spalonych dusz, które zżera ciągła i nieustająca chęć posiadania. Nie mówię, że polskie społeczeństwo coraz bardziej chce mieć, niż być. Odpowiedź na kryzys była jednoznaczna: zaciskamy pasa i ani rusz kupić coś nowego. Teraz, gdy kryzys i jego skutki zelżały można poluzować cisnące nas więzy i rozkuć kajdany skuwające nasze karty kredytowe i wreszcie pójść wydawać, dlatego w tym roku zauważyłam większe tłoki; gwar ludzi, którzy w pogoni za tak wieloma przecież rzeczami (moda, chęć zaimponowania, sknerstwo?) rzucają się łakomie na poukładane starannie co wieczór przez pracowników sieciówek ubrania, po chwili rujnując pracę paru osób, którzy zostając po godzinach doprowadzają do względnej używalności lokal. Przechodząc widzi się krwiożercze spojrzenia kobiet przebierające w ubraniach, po tak przecież drastycznie niskich cenach! 70% rabatu to przecież marzenie! Gotowe są zabić za byle jakiej jakości t-shirt! To nasz instynkt, nie zabijamy dla przetrwania, zabijemy dla chęci posiadania, ewolucja i postęp zrobiły swoje. Kiedyś wystarczyła chatka ze strzechy i drewna, jedna miska i chleb pobłogosławiony przed zjedzeniem przez babcię i ludzie byli szczęśliwsi.

***

Siedziałaś naprzeciwko, pociąg zaczął ruszać, spytałaś przerażona czy to na pewno pociąg do Olsztyna, była 7:03, kiwam, na znak, że nie musi się obawiać pomylenia pociągów. Uspokaja się, blondynka, może studentka stosunków międzynarodowych? Wyciąga opasły wydruk, może ksero, przez chwilę czyta. W pociągu panuje miły chłód, zima w tym roku dopisała na święta. Biały puch sypie w okno. Już sama nie wiem kiedy zasypiam. W przedziale ścisk, wszystkie miejsca zajęte. Jest rudowłosa dziewczyna z kotem, którego w mglistym poranku widać tylko połyskujące zielone oczy. Przeszywa mnie dreszcz i niemy krzyk więźnie mi w gardle. Nie chcę myśleć, że jesteś tak daleko, a przed chwilą byłeś przy mnie, obok mnie, ze mną. Do oczu cisną się słone zły. Tłumie je jednak, zamykam ponownie, nie potrzebuję litości w oczach innych. Rozmowy prowadzone tak sennie po dłuższej chwili milkną. Tylko miarowy stukot kół pociągu jednostajnie obwieszcza, czy może raczej przypomina, że posuwamy się na przód. Podróż mija nie wygonie. Wiercisz się niespokojna, czymś zmartwiona? Czytasz przez chwilę, potem dzwonisz, nie słyszę co mówisz, zbyt głośno nastawiona mp3. Widzę jednak zmarszczki pojawiające się na Twoim czole, chcę spytać czy coś się dzieje, jednak w duchu upominam się, że w końcu się nie znamy, nie powinno mnie to interesować. Zamykam się w sobie. Gasnę. Rozmyślam jak trudno żyć w tym świecie, jak trudno dwóm osobom poszukać u innych pomocy, zwłaszcza obcych osób. Przypomina mi się starszy pan, który z chęcią pomógł mi z bagażem, jego uśmiech, nie jakiś lubieżny, łagodny uśmiech, dziadka, którego nigdy nie miałam, nie było mi dane poznać. Już tak wiele godzin minęło. Budzi mnie kontrola biletów. Przywykłam już do nich, nie stresuję się już tak, w końcu nie odważyłabym się jechać bez biletu. Ukradkiem przemykasz do toalety. Wracasz, oczy masz zaszklone. Widzę łzy. Błękit Twoich oczu ciemnieje. To koniec, prawda? z niedowierzaniem patrzysz na mnie i wiem, że chciałabyś opowiedzieć historię, rozstanie, to co się zdarzyło, nie masz jednak odwagi; strofujesz się w myślach, chowasz się w sobie. Przysypiasz patrząc na morze śniegu za oblodzonym śniegiem. Okno przedziału po raz kolejny otworzyło się. Wdychamy mroźne powietrze. Ludzie zmieniają się w przedziale. Ty jedziesz do końca. 9 długich godzin. Dziewczyna obok mnie czyta. Już nawet nie pamiętam tytułu powieści, autorem zaś był Terry Pratchett, którego bardzo lubię. Zauważam, że słucha ciągle jednej piosenki HIM-„Resurection”, jak dziwny przypadek może połączyć dwoje ludzi, trzeba tylko chwycić los za ogon i podjąć decyzję. Czyż nie z tego składa się życie? Z decyzji, które musimy codziennie podjąć? Mija ostatnia godzina podróży, przedział powoli się opróżnia, stacja Olsztyn Zachodni, zbieramy się obie. Widzę dziwny strach w Twoich oczach, pytasz znowu czy teraz będzie musiała wysiąść. Jest sama z tym wszystkim. Zabezpieczyła się, teraz skryła w twardą skorupę, musi sobie poradzić. Mięśnie bolą od niewygodnej pozycji, pociąg staje z piskiem. Powoli się wypróżnia, unosi mnie fala ludzi. Widzę znajome kąty, gdzie byłam nieraz nie dwa, wspomnienia z dzieciństwa zalewają mi myśli. Nieznajoma znika i już nigdy nie powiem, jak bliską była mi towarzyszką w naszym niemym cierpieniu. Towarzyszko podróży, zakończyć coś musiałaś w swoim życiu, ja coś rozpoczynam. Spotkanie na rozstaju dróg, których nikt nie planował? Szczęścia Ci życzę!

***

Mini opowiadanie, w sumie nie mam pojęcia czemu je napisałam. Wspomnienie tamtej dziewczyny i jej skrywanych i ukradkiem wycieranych łez mną wstrząsną. Z każdym cierpieniem musimy sobie sami poradzić, nikt za nas tego nie przeżyje. Tak już jest i dziękuję losowa za każdy dzień, nawet ten pełen łez. Nauczyłam się doceniać to,co mam, bo może nie starczyć mi czasu na inne.

***

Przemęczący weekend właśnie dobiega końca. Dwa egzaminy z trzech przedmiotów, mam nadzieję, że zaliczone. Trzymam kciuki za mojego miśka ;* Miły powrót po dzisiejszych zajęciach z Organizacji reklamy, dziękuję mojemu słoneczku i Olimpii za wyciągnięcie mnie na zimowy spacer wzdłuż Odry, która niemal w całości pokryła się lodem. Obrazy dłużej zostaną mi w pamięci. Tak boję się utraty wspomnień, tak boję się starości…?

Dziękuję miśkowi za kino, „Parnasuss…”, to miły dla oka film, mnie jednak przygnębił. Efekty i pomysł bardzo fajny, tylko rola ostatnia Heath’a Ledgera mnie zasmuciła. Moim osobistym zdaniem, nie powinni go kończyć. Nie wiem, czy zmarły by sobie tego życzył, nie wiem nic. Mimo, że pewnie chcieli w jakiś sposób uczcić Jego pamięć, rozumiem,ale jak dla mnie to był cios w samo serce, bo Jego już nie ma… Zdało mi się, że film troszkę jednak był niedopracowany, jakby nie było spoiwa, który by te wszystkie wątki scalił. Nie mniej, podobało mi się, tyle że film doprowadził mnie do stanu, który nie był zbyt mile widziany po filmie, na który z chęcią i zapałem przecież poszłam z moim kochaniem :*

Zbyt dużo słów, zbyt dużo myśli?

xoxo